Mąka i woda, byliście, jedliście?

13:59 Unknown 3 Comments

Przyszedł czas na przedstawienie kolejnego miejsca na mapie Warszawy, a mianowicie restauracji Mąka i woda, zlokalizowanej przy ul. Chmielnej 13A w Warszawie. Miejsce, choć stosunkowo nowe to w dość szybkim tempie stało się miejscem kultowym i jednym z najczęściej odwiedzanych w Warszawie. Wystarczy zajrzeć tam wieczorem aby się przekonać jakie tłumy potrafią przechodzić przez ten lokal i w jakiej kolejce trzeba czasami stanąć w oczekiwaniu na wolny stolik, a tych wbrew pozorom nie jest wcale tak mało!
Zaznaczam na wstępie, że nie jest to forma reklamy, a jedynie reflekcja z wizyty w tym całkiem przyjemnym i co ważniejsze - smacznym miejscu.

Zdjęcia pochodzą ze strony: https://www.facebook.com/MakaiWoda


Już na samym początku mojej wizyty w Mąka i woda okazało się, że niestety na stolik będę musiała chwilę poczekać, obsługa na ten czas skierowała mnie do baru serwując przy tym zamówione przeze mnie napoje. Po chwili (na szczęście!) zwolnił się jeden ze stolików, kelnerka przyniosła mi menu i krótko mówiąc...
nie wiedziałam co zamówić. Nazwy nie wskazywały jednoznacznie co może mnie czekać chwilę po przyniesieniu talerza na stół, jednakże miła obsługa dokładnie potrafiła wyjaśnić co wchodzi w skład poszczególnego dnia, czasami nawet dokonując tak smakowitego opisu potrawy, że w ciemno można byłoby zamówić cokolwiek byle szybko!


Pomimo, że wybrałam się do miejsca gdzie chyba najbardziej znana ze swojego smaku i aromatu jest pizza, postanowiłam przejrzeć menu i zamówić coś zupełnie innego...


Pomimo, że wybór dań był zdecydowanie trudny, na sam początek zdecydowałam się na sałatkę di farro, w skład której wchodzą między innymi: ośmiornica, pęczak, oliwki castelvetrano oraz szalotka i skórka pomarańczy. Obawiałam się początkowo smaku podanej mi ośmiornicy ale już po chwili okazało się, że strach był niepotrzebny - ośmiornica była smaczna, naprawdę miękka, a w połączeniu z pozostałymi składnikami, w tym z cudownym pęczakiem, tworzyła bardzo przyjemną i aromatyczną kompozycję smakową.


Kolejnym daniem na mojej liście było Raviolo con uovo, czyli pyszny makaron skrywający w sobie domowej roboty ricottę z jajkiem, a całość dopełniona szałwią oraz parmezanem. Porcja może nie jest olbrzymia ale smak z pewnością kusi aby zamówić kolejną porcję!


Przedostatnim daniem, które trafiło na mój stolik było tagliatelle z kaczką podane z brukselką, sosem z czerwonego wina oraz z parmezanem. Nie będzie przesadą kiedy stwierdzę, że to danie naprawdę mocno spodobało się moim kubkom smakowym. Szczególnie więc było mi szkoda kiedy kelnerka przyszła aby odebrać mój pusty talerz :)


A teraz czas na coś co zachwyci chyba każdego! Na sam koniec aby idealnie zakończyć wizytę w Mąka i woda zamówiłam cudowny deser zwany Budino. Coś tak prostego ale szalenie słodkiego i smacznego mogło powstać chyba tylko w takim miejscu - nawet jeżeli już będziecie najedzeni i nic Wam się nie zmieści... zamówcie jeszcze ten deser! Delikatny budyniowy deser z dodatkiem mlecznej czekolady, karmelu oraz soli morskiej z pewnością przypadnie Wam do gustu i swoją prostotą ujmie nawet najbardziej wybrednego smakosza!


Na sam koniec dziękuję jeszcze mojemu prawniczemu wsparciu, które pomogło mi te wszystkie smakowitości pokonać :)

3 komentarze:

Kanapka z rostbefem, smażenie steku z rostbefu - wskazówki

11:05 Unknown 0 Comments

Kanapka z rostbefem sprawdzi się zarówno świetnie w formie przekąski jak i śniadania czy kolacji. Nie każdy jednak podejmuje się smażenia steku, z obawy przed złym wysmażeniem mięsa. Dlatego zacznijmy może od kwestii wysmażenia mięsa ale to już poniżej.


składniki: 200g steku z rosbefu o grubości 2-2,5cm, oliwa z oliwek, sól, pieprz
dodatki: roszponka, pomidorki koktajlowe, czerwona cebula, ogórek zielony, ciabatta
sos: 100g jogurtu naturalnego, sól, pieprz, posiekany szczypiorek, sok z cytryny do smaku

Smażenie steku:
Podstawowe zasady smażenia steków w mojej kuchni :) nie wiem czy za chwilę zostanę za nie zlinczowana czy też nie ale w mojej kuchni pozwalam sobie śmiało na takie metody:
1. solenie - zazwyczaj solę mięso tuż przed smażeniem, nie sprawia to, że mięso staje się twarde...
2. temperatura mięsa - staram się zawsze doprowadzić mięso do temperatury pokojowej, wyjmując mięso z lodówki na godzinę przed smażeniem
3. odpoczywanie mięsa - zawsze po usmażeniu pozostawiam mięso owinięte lekko folią aluminiową, nie jestem zwolenniczką pozostawiania mięsa na patelni; czas odpoczynku - około 5-6 minut
4. stopnie wysmażenia mięsa - przyjmuję 3 stopnie wysmażenia mięsa, mianowicie:

  • rare (krwisty) - smażymy 2-2,5 minuty z każdej strony
  • medium (średni) - smażymy 3-3,5 minuty z każdej strony
  • well done (wysmażony) - smażymy 4-5 minut z każdej strony
Czasu smażenia niestety nie można określić jednoznacznie. Wpływ na czas smażenia może mieć zarówno grubość mięsa (2-2,5cm) jak i jakość mięsa. Mam jednak nadzieję, że te drobne wskazówki mogą okazać się dla Was przydatne. A teraz czas na resztę przepisu:

wykonanie: Na patelni grillowej rozgrzewamy oliwę z oliwek, nie doprowadzając do dymienia. Mięso obsmażamy na średnim ogniu według powyższych wskazówek, w zależności od interesującego nas stopnia wysmażenia. Następnie mięso przekładamy do folii aluminiowej w celu odpoczęcia. W międzyczasie ciabattę dzielimy na pół i grillujemy wewnętrzną stronę każdej z połówek. Składniki na sos mieszamy. Kiedy mięso odpocznie kroimy je na cienkie plasterki i układamy na wygrillowanej bułce wraz z dodatkami. Całość wykańczamy sosem jogurtowym. 

0 komentarze:

Rue de Paris, Francuska 11 - musiałam, bo mam dość.

14:20 Unknown 1 Comments

Z pewnością nie tylko ja mam takie miejsca na mapie Warszawy, do których wracam regularnie od kilku lat, pomimo zmian, które nieuchronnie mają miejsce. Nie mogłam się jednak powstrzymać aby nie powiedzieć o tym głośno i nie napisać o pewnych zmianach na GORSZE w jednej z moich ulubionych kawiarni.

Mowa tu o Rue de Paris, kawiarni usytuowanej przy ul. Francuskiej 11 na Saskiej Kępie.

zdjęcie: http://www.wouworld.com/warsaw/wouplaces/rue-de-paris

Przychodzę do tej kawiarni dość regularnie od 2005 roku, minęło zatem 9 lat od kiedy pojawiam się w progach tego miejsca i odnoszę wrażenie, że właścicielowi? obsłudze? totalnie nie zależy na klientach.
Jestem w stanie zrozumieć wszystko - miejsce szczyci się tym, że jest już jednym z kultowych miejsc, ludzie przychodzą tu chyba bardziej z przyzwyczajenia i nie da się ukryć, że bombardują to miejsce dość licznie. W zasadzie non stop pozajmowane są wszystkie stoliki (w weekendy dochodzi nawet do sytuacji kiedy do kasy ustawiają się kolejki ludzi, pomimo braku miejsc zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz lokalu).
Przeraża mnie jednak fakt, że w ciągu tych 9 lat na jakości straciło nie tylko jedzenie czy obsługa ale również klimat miejsca.

Nie mogę się powstrzymać aby nie zacząć wyliczać minusów tego miejsca:

Ogólne:

- od niedawna, chyba po ponad roku, udostępniono toaletę - jest ona tak mała, że ciężko jest się tam dostać choćby do umywalki...
- ilość gniazdek w lokalu ograniczona chyba do 2 czy trzech
- ograniczona swoboda podczas siedzenia przy stoliku - czasami ciężko jest zająć swoje miejsce, gdyż krzesło sąsiedniego stolika jest do niego maksymalnie zbliżone

Jedzenie:

W menu Rue de Paris możemy znaleźć m.in.: naleśniki wytrawne, naleśniki słodkie, kanapki, zupy, sałatki, ciasta, ciastka, rogaliki.
Naleśniki wytrawne to naleśniki z ciasta gryczanego z różnymi dodatkami, począwszy od serów (żółty, camembert, kozi), warzyw (pomidory, papryka, pieczarki), mięsa (pierś z kurczaka), "owoców morza", którymi nazywany jest tuńczyk z puszki, wędlin i jaj.
Ceny w ostatnich latach powindowały mocno do góry i dość łatwo jest zostawić za naleśnika i kawę ponad 30 zł w kasie kawiarni.
Najgorsze jest jednak to, że cena nie jest adekwatna do zawartości wspomnianych naleśników. Od dłuższego czasu spotkać się można z sytuacją kiedy nadzienie znajduję się jedynie na widocznej części naleśnika, a tuż pod złożonymi fragmentami ciastka "wieje wiatr" - brak totalnie wszystkiego.

Plus jedynie za naleśniki słodkie - te przynajmniej mają w sobie jeszcze odpowiednią ilość nadzienia, choć cena nadal pozostawia wiele do życzenia.

Sałatki zdecydowanie w tym miejscu nie zachwycają - jedyne dodatki jakie podawane są do mixu sałat to ocet balsamiczny i oliwa - rozumiem, że to teoretycznie może być wystarczający dodatek ale w chwili kiedy za sałatkę liczy się prawie 20zł to oczekuje się przynajmniej aby poza sałatą i oliwą były tam chociaż dobre dodatki...

Zaskoczyła mnie również czekolada na gorąco. Zamówiona czekolada na pierwszy rzut oka robiła wrażenie - gęsta z dodatkiem bitej śmietany, można byłoby pomyśleć, że to strzał w dziesiątkę. Jednakże po pierwszej próbie dało się wyczuć pewną różnicę pomiędzy gorącą czekoladą, a "masą" podaną w szklance z dodatkiem śmietany. Po chwili stwierdziłam, że jest to nic innego jak po prostu... budyń czekoladowy! Nie mniej jednak lepszy budyń niż woda z dodatkiem kakao...

Obsługa:

W przeciągu kilku lat obsługa dość często ulegała zmianie, jednakże 2-3 osoby na dłużej zagościły w tym miejscu ale mam wrażenie, że pozostały tu nieodpowiednie osoby.
Osoby, które podczas swojej pracy bez wątpienia dbały o to miejsce już dawno opuściły ekipę Rue de Paris, a nowe osoby niekoniecznie palą się do tego aby zachować jakikolwiek standard obsługi klienta.
Ponadto obsługa ewidentnie ma problem z szybkim sprzątaniem niepotrzebnych talerzy, szklanek i filiżanek ze stolików, których naprawdę jest niewiele i można by powiedzieć, że każdy sprzątnięty na czas stolik się liczy! Ale chyba nie interesuje to nikogo innego poza klientami.

Wystrój:

Gdybym się uparła to mogłabym przy tym temacie pozostać na długo. Skupię się jednak na kilku drobnych elementach które rzucają się w oczy.
Przede wszystkim porządek! Od ponad dwóch miesięcy za jednym z foteli i to w bardzo widocznym i dostępnym miejscu leży cały orzech włoski i herbatnik. Być może to jakiś wabik na wiewiórki, myszki... Nie wiem.
Kolory straszne... pomarańcz, czerwień i seledyn. Połączenie tych barw psuje cały efekt fajnej cegły, która otacza duże okno.
Abażury... Okropne i tandetne pomarańczowe i żółte abażury to jeden ze znienawidzonych przeze mnie elementów wystroju tego wnętrza. Aż oczy bolą od samego patrzenia.
Przyczepić muszę się również do blatów stolików, które osadzone są na całkiem przyjemnie wyglądającej nodze, nawiązującej klimatem do kawiarni samej w sobie. Ale te białe wysłużone blaty.... Ręce opadają.

Plusy:

Niewiele ale jednak:

Przede wszystkim duży plus za sam fakt podawania gryczanych naleśników, osobiście uwielbiam połączenie ciasta gryczanego z dodatkami.
Plus również za wstawienie dwóch dużych foteli z Ikei - są bardzo wygodne i nie ukrywam, że wiele osób walczy o tą miejscówkę.
Miłym elementem jest muzyka francuska, która rozbrzmiewa w tle.
Ponadto od pewnego czasu w Rue de Paris jest dość spory wybór syropów do kawy, w tym m.in.: o smaku szarlotki oraz klonowym.
Plus również za ogródek w sezonie letnim.

zdjęcie: www.saskakepa.waw.p


Nie powstrzymałam się również aby nie poszukać w sieci jakiś opinii na temat Rue de Paris przy Francuskiej i z przerażeniem stwierdzam, że większość stanowią negatywne wrażenia wyniesione z tego miejsca.
Na łamach serwisu www.gastronauci.pl Rue de Paris na 48 opinii otrzymało ocenę 2.4/5, a szczegółowe oceny mówią same za siebie:

dane pochodzą z serwisu www.gastronauci.pl

W ogólnym ujęciu jednak pojawiają się opinie, że pomimo powyższych niedogodności do Rue de Paris wraca się ze względu na sam klimat Saskiej Kępy i podobnie jak ja, niektórzy zaglądają tu bardziej z sentymentu niż ze względu na dobre jedzenie.

1 komentarze:

Sałatka Frutti di mare

15:49 Unknown 1 Comments

Dzisiejsza, sobotnia propozycja obiadowa będzie w miarę lekka w swojej formie - sałatka z tuńczykiem, jajkiem, świeżą rzymską sałatą, pomidorkami, krewetkami koktajlowymi... Jest to idealne danie, które nie wymaga poświęcenia dużej ilości czasu, a zachwyca swoją prostotą i smakiem.

Polecam...


składniki: mała główka sałaty rzymskiej, 2 ugotowane jajka, kilka pomidorków koktajlowych, 120g odsączonego tuńczyka w sosie własnym, 3-4 ziemniaczki - ugotowane i zapieczone w kształcie ósemek, ogórek zielony pokrojony w plasterki, 2 łyżki krewetek koktajlowych podsmażonych na maśle, pokruszony blue cheese, 2 łyżki płatków sera Quadrello
sos: pół małego kubeczka jogurtu, kilka kropli soku z cytryny, posiekany szczypiorek, sól, pieprz, 1 starty ząbek czosnku

wykonanie: Składniki na sos mieszamy i odstawiamy na bok aby nabrał smaku. Sałatę rwiemy na kawałki, jajka kroimy w ósemki, pomidorki kroimy na pół. Na talerzu układamy porcję sałaty i dodajemy ogórka, pomidorki, tuńczyka, blue cheese, podsmażone krewetki, kilka ósemek pieczonych ziemniaków oraz jajek. Całość skrapiamy sosem jogurtowym i posypujemy płatkami sera Quadrello.

1 komentarze:

Obiecane walentynkowe propozycje prezentu dla Niego! Oraz co dostałam JA :)

18:34 Unknown 2 Comments

Zgodnie z obietnicą przedstawiam Wam listę prezentów walentynkowych dla mężczyzny :)


1. Perfumy Paco Rabanne 1 million - jedne z moich ulubionych męskich perfum, osobiście mnie zniewalają :)
2. Zegarek np. Jacques Lemans - raz w życiu zdarzyło mi się go zakupić i nie ukrywam, że obecnie w dodatku jest o wiele tańszy ;) (Apart)
3. Słuchawki - dla miłośników słuchania muzyki, np. w drodze do pracy
4. Golarka Philips
5. Gry na Playstation... :) Chyba jedne z ulubionych męskich pozycji :)
6. Jedwabny krawat - dla panów, którzy na co dzień pracują pod krawatem
7. Karnet na gokarty, czyli rozrywka dla dwojga :)
8. Nowoczesny smartfon
9. Bilety na mecz Polska - Szkocja! 1 kat. obecnie w cenie 80zł/os
10. Model spalinowy RC, idealna zabawka dla dużego chłopca :)

Mam nadzieję, że moje propozycje przypadły Wam do gustu choć w minimalnym stopniu... Osobiście zastosowałam się do pozycji nr 9 oraz małej "niespodzianki".... :)

Ja już swoje Walentynki obchodzę dzisiaj, z racji wolnego dnia i wieczoru i z chęcią podzielę się z Wami prezentami, które otrzymałam ja... :)


2 komentarze:

Walentynkowy szał, czyli proste menu i pomysły na prezent!

19:13 Unknown 1 Comments

Jak co roku Walentynki nie jednej osobie mogą przysporzyć sporo problemów... Prezenty, pomysły jakby tu zaskoczyć swoją drugą połówkę... Niektórzy nawet obchodzą Antywalentynki. Co ciekawsze, nawet Multikino wystosowało swoją ofertę antywalentynkową w postaci maratonu horrorów ;)
Ja natomiast zbliżę się do klasycznej formy i przedstawię Wam kilka szybkich propozycji kulinarnych na ten jakże romantyczny dzień, a może i Wy właśnie skorzystacie z moich propozycji. Przepisy znajdują się w linkach.

Zaczynam od słodkości, bo czasami tyle one wystarczą... :)











A teraz czas na przekąskę :)

Mule w białym winie - brak zdjęcia ale zachwycają!






Danie główne :)








Pomysły na prezenty dla niej!


1. Film romantyczny i tu polecam: Miłość po francusku oraz Walentynki
2. Słodkości - idealne i przepyszne makaroniki Sucre (truskawka+szampan najlepsze!)
3. Perfumy - osobiście polecam Chloe - cudna kwiatowa nuta.
4. Erotyczna gra planszowa - idealna na wieczór dla dwojga :)
5. Zestaw do Fondue w kształcie serca
6. Opaska na oczy dla miłośniczek podróży
7. Bransoletka marki Tous
8. Książka kucharska Sophie Dahl, którą Jamie Oliver opisał jako "czystą rozkosz"
9. Zestaw kosmetyków, np. Walentynkowy love box Sephora
10. A dla bardziej romantycznych... może weekend w Paryżu...? :)


Jutro prezenty dla Niego! :)

1 komentarze:

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...